Czy „dobranoc” miastu Wrocław ?
Dawnymi czasy podróżnych przybywających do Wrocławia witał neon „Dobry wieczór we Wrocławiu”. Poza życzliwością dla nowo przybyłych reszta była nieprawdą: ani „dobry”, a tym bardziej „wieczór”. Ówczesne miasto, poza lokalami niezbędnymi dla koniecznych „kontaktów służbowych” bądź „operacyjnych”, takich jak Grand Hotel, Polonia, Monopol, KDM, Klub Dziennikarza czy Pałacyk, miasto było „pustynią wieczorową porą”. Kin nocnych nie było, teatry kończyły przedstawienia ok. 22:00, słowem: kudy nam, wrocławskim „kresowiakom”, do ówczesnego Krakowa, w którym to podobno było blisko 250 wieczorowo-nocnych przybytków kultury wszelakiej…
Współczesny „Wrocław by night” po 22:00, przede wszystkim jego centrum w granicach fos miejskich, „kipi” niczym nie zakłócanym przez służby porządkowe życiem nocnym, co z kolei stało się koszmarem nocnym próbujących zasnąć zaludniających go „tambylców”. A poza centrum miasto śpi. Miasto śpi, ponieważ tak postanowił magistrat. Jak nierozsądny posiadacz nadmiaru dóbr, wszystkie aktywa postanowił złożyć do jednego „gniazda”. Z drugiej zaś strony, zza biurka, równie woluntarystycznie, ów magistrat postanowił wykreować nowe „centra wielkomiejskie” niemalże „w kartoflach”… Niektórym od razu skojarzyło się to z porzekadłem o „Filipie z Konopi”, który nagle z czymś „wyskoczył”, innym zaś przypomniało o „zamkach na piaskach” bądź „wsiach Potiomkinowskich”. Obecnie w kwestii jednego z owych „centrów”, tj. Stadionu Miejskiego – jak pisał niegdyś Stefan Kisielewski – magistrat toczy heroicznie boje z wygenerowanym przez siebie problemem nierentowności. Dziwić to może w sytuacji, gdy tak często odwołujące się do pewnych inspiracji z przeszłości, „magistraccy” nie potrafią „skonsumować” pozostałej po naszych poprzednikach koncepcji zapisanej w przestrzeni placu Józefa Piłsudskiego na Karłowicach (por. il. nr 1). To właśnie na tym przykładzie widać jak można poprzez centralizację obiektów kulturowych i gastronomicznych w centrum, wykluczać z życia stricte miejskiego dzielnice wielkiego miasta. Być może, gdyby na tym placu zlokalizowano niegdyś kościół, to miałby on dzisiaj szansę ożywiać co niedzielę, bo wszak trudno takowego oczekiwać od nieatrakcyjnej poczty bądź zwykle źle kojarzącej się niestety komendy policji. Kompletną katastrofą stała się za to likwidacja centrum kultury „Agora”.
Z problemem „odkulturalniania” peryferyjnych dzielnic wielkich miast nie poradzono sobie nigdzie na świecie. Wynika to przede wszystkim z modelu gospodarczego, w którym wszystko urynkowiono, a co za tym idzie owo „wszystko” musi być dochodowe – „niedochodowe” nie ma szans na przeżycie. No chyba, że… no właśnie, chyba że zmienimy nieco owe finansowe reguły gry. Władze municypalne od pokoleń, nawet we współczesnych warunkach prawnych i ekonomicznych, dysponują wystarczającymi środkami „perswazji”, aby na uczestnikach gry rynkowej wymusić określone działania. Mogą być nimi zarówno zróżnicowane stawki podatku od nieruchomości, w zależności od strefy bądź rodzaju działalności, aż po „budżet obywatelski”. Jednak aby te mechanizmy mogły właściwie zadziałać, po stronie przyszłych konsumentów owych działań, musi pojawić się coś, z czym mamy niejaki kłopot, a którym to jest brak aktywności w miejscu zamieszkania. Wyniki wyborów do Rad Osiedli zdają się jednak wskazywać, że najgorsze już mamy za sobą. Paradoksalnie tę lokalną aktywność wywołała „nadaktywność” włodarzy miasta na polu marnotrawienia środków gminnych…
Należy jednak zauważyć, że i wśród urzędników magistrackich objawiła się również „jasna strona mocy”. Myślę tutaj o oddanym niedawno do użytku „rynku” na Psim Polu. Oczywiście sama modernizacja infrastruktury i nawierzchni to zbyt mało… Potrzebna jest jeszcze „modernizacja” zachowań mieszkańców oraz określenie prawnych ram funkcjonowania nowej przestrzeni… Tak modne dzisiaj eventy, a mówiąc po polsku incydentalne wydarzenia, nie mogą stać się jedyną formą jej trwania… Źle się stało, że nie wykorzystano społecznego zaangażowania na rzecz upamiętnienia rocznicy historycznej bitwy w formie pomnika…
Ilustracja 2: Projekt rewaloryzacji „rynku” na Psim Polu
Na zakończenie chciałby zwrócić uwagę na wielkie wyzwanie, przed którym stoją wszyscy problemem zainteresowani. Myślę tutaj o zbliżającej się wielkimi krokami rewaloryzacji centrum Leśnicy (por. il. nr 3). Realizacja jej południowej obwodnicy i wyeliminowanie ciężkiego ruchu z centrum stworzy niepowtarzalną szansę odtworzenia małomiasteczkowego charakteru ul. Średzkiej. Aby tak się stało niezbędnym wydaje się likwidacja pętli tramwajowej i przeniesienie przystanku końcowego (jak przy Stadionie Miejskim) w pobliże zrewitalizowanego dworca kolejowego. Dzięki takiemu działaniu teren obecnej pętli mógłby stać się kulturalną agorą połączoną z małomiasteczkowym bazarem otoczonym drobnymi lokalami handlowymi, rzemieślniczymi i gastronomicznymi, otwierającymi się swoimi tarasami na pobliską Bystrzycę. Całość dopełniałby pasaż handlowy ul. Średzkiej z dominującym nad nim Centrum Kultury „Zamek”.
Mama nadzieję, że aktywni mieszkańcy Stabłowic, Złotnik, a przede wszystkim Leśnicy dostrzega, że Wrocław nie tylko rynkiem może „stać”…
p.s. Artykuł ukazał się po raz pierwszy w „Słowie Wrocławian” z kwietnia 2014 (nr 61) na stronie 10 pod tytułem: „Dobranoc miastu Wrocław”.
Dodaj komentarz