Dlaczego nowe domy zbyt często bywają brzydkie?

Posted on wtorek, 29 marca, 2011 o 13:16 w

Widząc kolejny plac budowy w najbliższym sąsiedztwie, wielu z nas z niepokojem oczekuje tego nowego, co niebawem z tej „dziury w ziemi” wyrośnie. I jak zwykle, po przecięciu wstęgi i oddaniu nowego obiektu w użytkowanie, wielu z nas zadaje nieodmiennie to samo pytanie: czy naprawdę to-to „nowe” musi być aż tak brzydkie. I, co ciekawe, zadający od razu znają odpowiedź… Winni są oczywiście architekci!

Spróbuję jednak udowodnić, że tak nie jest. Zacznijmy zatem od końca. Wyobraźmy sobie, że produktem finalnym, z którym przychodzi obcować jest budynek mieszkalny. Jego wykonawcami są: firmy budowlane (1). To właśnie jakość pracy ich pracowników jest przede wszystkim oceniana. To oni są wykonawcami nierównych tynków i krzywych ścian, to oni montują niezamykające się drzwi itp. Następny w tej odwróconej kolejce jest deweloper (2). To jego księgowi ustalają ile za 1m2 powierzchni ogólnej obiektu, w konkretnej lokalizacji, gotowi są zapłacić. I to również oni decydują w dużym stopniu o doborze technologii i stosowanych materiałach budowlanych. Dopiero na tym etapie pojawia się architekt (3), który zgodnie z wiedzą, przepisami budowlanymi i doświadczeniem próbuje zrealizować się jako twórca. W swoim działaniu musi się jednak nieco powściągać, gdyż jego dzieło musi zmieścić się w ustaleniach zapisanych w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego (mpzp) przez urbanistów (4). To z zapisów planu wynika wysokość budynku, położenie gzymsów i pilastrów, kształty dachów, sposób dowozu i wywozu (droga pożarowa, karetki, śmieciarki), itp. itd. Plany urbanistyczne – jako prawo miejscowe – zatwierdzane jest przez radnych (5). Oczywistym jest, że przed ich uchwaleniem radni zasięgają opinii doradców (6). Plany urbanistyczne (mpzp) są realizacją pewnej wizji całościowej zapisanej w strategii rozwoju gminy, która – co prawda realizowana, w postaci studium lub strategii, przez planistów przestrzennych (7) – określana jest przez polityków (8) szczebla samorządowego. Zatem – jak widać – dzieło jedno, ale „ojczymów” dużo.

W tym całym ciągu zmyłek i pomyłek nie wspomniałem o kilku istotnych elementach. Pierwszym z nich jest ogólny poziom wykształcenia estetycznego społeczeństwa (9), Niegdyś istniały pewne kanony: czy to piękna, czy to funkcjonalności. Dzisiaj, w czasach postmodernizmu, rzeczywistość zrelatywizowano tak dalece, że piękne jest to o czym media (10) poinformowały, że jest piękne. Dlatego też możemy zostać doinformowani, że od wtorku po południu zmienia się kanon piękna, i że Solpol przy ul. Świdnickiej jest „be”, a Pasaż Grunwaldzki jest „trendy” (zaznaczam, że to tylko dowolna kombinacja przykładów).

Prawdziwe dzieła mają do siebie to, że istniejąc, są po prostu niezauważalne – tak jak rozbudowa Renomy!

Na ewentualne pytanie o wygląd współczesnego domu mieszkalnego odpowiadam: obok podziemnego parkingu, szkieletowej konstrukcji (do drugiej kondygnacji włącznie) i windy, winien mieć jeszcze ładną elewację frontowa – przyuliczną bądź przyplacową – z balkonami, loggiami, pilastrami, gzymsami, okapami (czyli precz a płaskimi elewacjami) i mieć spadzisty dach. A w swej części „przyziemnej”, w parterze mieć sklepy (uwaga: z wejściem z poziomu chodnika!), zaś sama elewacja parteru musi być z materiałów wysokiej jakości.

I tak wyglądałaby pełna odpowiedź na pytanie: dlaczego nasze nowe domy są takie brzydkie? Ano właśnie dlatego, że to tym wszystkim o czym napisałem, jakby zbyt często zapomina się!

p.s. Artykuł ukazał się magazynie “Słowo Wrocławian” nr 30 z 24 marva 2011 r.

Skomentuj

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Top