Listopad – niebezpieczny miesiąc dla Polaków…

Posted on niedziela, 30 listopada, 2014 o 01:01 w

W czasach PRLu krążył następujący dowcip: w październiku nauczycielka pyta Jasia na lekcji historii, czy coś wie na temat Powstania Listopadowego, na co pytany odpowiada, że podobno coś tam sąsiedzi przygotowują…

Z takim niezrozumieniem sytuacji spotykam się nieodmiennie od lat w przededniu 11 listopada. Patrioci od lewa do prawa tokują o „odzyskiwaniu” niepodległości, o genialności niektórych polityków, o świadomości obywatelskiej itp. itd. Oczywiście wszystko to przy lekceważeniu oczywistych faktów. A jest nim np. odpowiedź na pytanie: czy i Czesi podobnie tak widzą okoliczności 11 listopada? I tu pytam się o ichniego Piłsudskiego, o ich świadomość obywatelską… Dopiero tak skarykaturyzowany obraz ówczesnej sytuacji międzynarodowej uzmysławia rozmówcy, że coś zbyt wiele elementów tej układanki nie zgadza się. Tutaj interpretacja a`al Szwejk nie wystarcza!

Od lat stawiam tezę, że niepodległość roku 1918 została nam dana przez wielkich tego świata, którzy uznali, że upadek „boskich” monarchii jest niezbędny do tego, aby na ich gruzach zbudować Nowy Ład. Krótka kwerenda zasobów internetowych wykazuje, że pomimo upływu blisko 100 lat nadal brak nam jednoznacznej oceny sytuacji na ziemiach polskich w latach 1916-1918, w kontekście wielkiej polityki. Szczególnie wielkie „materii poplątanie” zauważyć można w opisach sytuacji w dniach 7-11 listopada 1918 roku.

Piszę to w przededniu kolejnych wyborów samorządowych. Z przerażeniem spoglądam na sondażowe słupki, według których ci, którzy zadłużają, zachowują się skandalicznie bądź arogancko, w oczach wyborców zasługują na jakąkolwiek uwagę, łącznie ze znakiem „X” przy ich nazwisku na karcie do głosowania. Jak widać to „materii poplątanie” opuściło demokratycznie wyższe sfery i trafiło pod azbestowo-blaszane „strzechy”.
Od lat zastanawiam się nad tym, jak przerwać ten chocholi taniec, w którym demokratyczna większość pląsa w rytm fałszywych „dźwięków”. I nie przekonują mnie lamenty na temat propagandowego charakteru mediów, niskiego poziomu dziennikarstwa… I to po oby stronach polityczno-ideologicznego sporu. Dziwię się jedynie ludziom, którzy mając oczy i uszy oraz zdolność logicznego myślenia, nie potrafią postępować konsekwentnie.

Konia z rzędem temu, który wytłumaczy tok rozumowania jednej z bojowniczek o lepszą Polskę, która deklarując swój sprzeciw wobec kandydatury Rafała Dutkiewicza w pierwszej turze (bo trzeba go utrącić) jednocześnie deklaruje, że w drugiej… go poprze! I to niezależnie od tego, kto będzie jego kontrkandydatką/datem, gdyż wójt Rafał I ma dokonania. Jak daleko takie myślenie plasuje się od sformułowań o „odzyskiwanej” niepodległości w 1918 roku.

Grzegorz Braun mówi publicznie o zabobonach polskiej inteligencji, Piotr Zychowicz idzie dalej drukując „obrazoburcze” książki, w których opisuje fakty i zdarzenia… I co? Ano, na obu spływają potoki obelżywych insynuacji. A to, że rusofile lub germanofile, bądź co najmniej durni „towarzysze podróży” państw nam nieżyczliwych (tu wpisać dowolną nazwę, którą nam patriotyczne serce podpowie). Problem w tym, że w dzisiejszym „zinternetowanym” świecie, żadna prawda bądź myśl nie umiera. Jeśli się pojawia, to zaczyna żyć własnym autonomicznym życiem. Żenująco brzmią informacje, że oto amerykańskie satelity właśnie „odleciały” znad Smoleńska w chwili, gdy miało mieć miejsce tragiczne zdarzenie nieopodal lotniska smoleńskiego zaś samolot malezyjski, ot, tak sobie, odleciał nad Oceanem Indyjskim w siną dal… Inny samolot malezyjski, jako jedyny w tym dniu, leciał sobie nad Ukrainą zupełnie innym korytarzem niż pozostałych kilkanaście… Najwyraźniej jego obsługa naziemna miała rozkalibrowane monitory o jakieś kilkadziesiąt kilometrów. A to, że znalazł się tam, gdzie nie powinien, to zupełny przypadek, zaś winę za to wszystko ponoszą Ruscy…

Zaiste, trzeba mieć pełną „pomroczność jasną”, aby w pełni władz umysłowych w tej sytuacji normalnym pozostawać!

Ilustracja 1: za: http://www.astroman.com.pl/img/magazyn/1388/o/PJ_5_Rzeczpospolita_1569_1648.jpg

Być może najwyższy już czas rzeczywiście odkreślić „grubą kreską” ten cały dwudziestowieczny „zapis” rzeczywistości, powrócić do czasów I Rzeczypospolitej i na mapach atlasów historycznych poszukać nazwy Rzplitej Polskiej. Co prawda niezastąpione „źródło mądrości” współczesnych Polaków podaje, że: I Rzeczpospolita zwana jest również Rzecząpospolitą szlachecką lub Rzecząpospolitą Obojga Narodów. Nazwa Rzeczpospolita Polska była używana jako oficjalna nazwa państwa polsko-litewskiego od drugiej połowy XVII wieku[2], to jednak link kryjący się pod ową „2” nie istnieje. Co ciekawe, w atlasie historycznym odnajduje mapę „Rzeczpospolitej Polskiej  w latach 1569-1648” (por. il. nr 1), podczas gdy wikipedia.pl podaje: Unia lubelska – umowa międzynarodowa między Koroną Królestwa Polskiego a Wielkim Księstwem Litewskim zawarta 1 lipca 1569 na sejmie walnym w Lublinie. Określana jako unia realna, w odróżnieniu od poprzednich, wiążących oba państwa tylko osobą władcy (unia personalna). Została przyjęta 28 czerwca, a podpisana 1 lipca 1569, ostatecznie ratyfikowana przez króla 4 lipca 1569. W jej wyniku powstało państwo znane w historiografii jako Rzeczpospolita Obojga Narodów – ze wspólnym monarchą, herbem, sejmem, walutą, polityką zagraniczną i obronną – zachowano odrębny skarb, urzędy, wojsko i sądownictwo (por. il. nr 2).

Ilustracja 2: za: http://pl.wikipedia.org/wiki/Unia_lubelska#mediaviewer/File:Irp1569.jpg

Trudno zatem bez emocji podchodzić do obiegowych sloganów patriotycznych używanych w związku z dniem 11 listopada w sytuacji, gdy zarówno bliższa, jak i dalsza przeszłość jawi się jako zbiór obrazków do siebie nieprzystających. Ponieważ taka sytuacja jest kontestowana jedynie przez wspomnianych Brauna i Zychowicza i zupełnie ignorowana przez zawodowych historyków, dlatego też pozwolę sobie napisać, że ja czuję się obywatelem Rzeczypospolitej Trojga Narodów – nieistniejącego państwa bez tradycji i historii, zdaniem wielu patriotów…

p.s. Uważam, że nazwa „Rzeczpospolita Polska” jest obrazą ponad 600 letniej tradycji unii horodelskiej i dowodzi kompletnego niezrozumienia idei Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

p.s. Artykuł ukazał się po raz pierwszy w „Słowie Wrocławian” z listopada 2014 (nr 68) na stronie 14 pod tytułem: „Listopad – niebezpieczny miesiąc dla Polaków…”.

Skomentuj

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Top