Mogłoby być tak pięknie
W czasach PRL, po powrocie Jurija Gagarina z kosmosu, opowiadano jak to Jurij G. jeździł po swoim kraju i opowiadał, jakie to wspaniałe rzeczy widział dzięki zdobyczom technologicznym budowanego w Związku Radzieckim komunizmu. Opowiadał, że widział lasy Syberii, ośnieżony Elbrus i wulkany Kamczatki, Leningrad, Moskwę oraz wiele innych miast i wsi Kraju Rad. Gdy skończył, rozpoczęła się „dyskusja”, podczas której wstał ubrany w walonki oraz papachę prosty kołchoźnik i zapytał: Jurij, jak ty to wszystko widział, to może ty i zobaczył kont do lampy naftowej numer 5. Wspaniały nastrój prysnął…
I taką to dykteryjką można byłoby podsumować krążące po korytarzach magistratu pomysły o „odkorkowaniu centrum przez wyłączanie ruchu samochodowego i rozwój komunikacji zbiorowej”.
Czym tu „grać”, a czym „straszyć” – jak zwykł był mawiać mój partner brydżowy, po ułożeniu swoich kart – w sytuacji gdy miasto jest bankrutem, a swój dług „obsługuje” jego „rolowaniem”? Budowa Stadionu Miejskiego całkowicie pozbawiła Wrocław płynności finansowej, która umożliwiłaby realizację „korytarzowych” wizji.
Miasta Europy Zachodniej działania „odkorkowujące centrum przez wyłączanie ruchu samochodowego i rozwój komunikacji zbiorowej” podjęte wiele lat temu, w wielu z nich jeszcze do dzisiaj nie zostały sfinalizowanie.
Czy sytuacja jest do uratowania? Zapewne tak, ale problem leży zupełnie w innej sferze. Jest to problem stricte polityczny, który świetnie opisał to na swoim blogu Major Fydrych pisząc:
Miasto Wrocław zarządzane jest przez obłudne środowisko zwane literacko „Kargulami”. Nazwa ta pochodzi od filmu pt. ,,Sami Swoi”. (…)
Wrocław jest miastem zarządzanym przez zręcznych iluzjonistów. Tworzą [oni] fikcję na dużą skalę. Robią to w bezczelnym stylu, lecz ich bezkarność stopniowo jest ograniczana przez rozliczne procesy, które po kolei przegrywa miasto. Ponadto prasa, co raz częściej dostrzega, że Kargule posiadają niski poziom moralny przy nadmiarze megalomanii. (…)
Wrocławscy Kargule – iluzjoniści stosują starą metodę, że najciemniej jest pod latarnią. Aby nauczyć obywateli, że ich porządkiem i jedyną prawdą jest Magistrat, prezydent miasta dokonał niezwykłego czynu: wystąpił w roli niebezpiecznego szofera, który łamiąc przepisy ruchu, wjechał w tramwaj. Gdzieś indziej czyn taki byłby odebrany krytycznie przez mieszkańców, lecz we Wrocławiu rację mają tylko Sami Swoi. Dutkiewicz trafił do szpitala. Motorniczy też trafił w objęcia Hipokratesa. Prokuratura Apelacyjna, jej znane z wyrozumiałości chłopaki, nie widzą na razie powodu do wniesienia aktu oskarżenia przeciwko Dutkiewiczowi. I znów Prezydent Wrocławia wygrał. Nawet w jego intencji zorganizowano mszę świętą. Dutkiewicz pokonał biednego motorniczego. O tym drugim niemal już zapomniano, mimo że trafił do szpitala ze skręconym karkiem.
Wracając jednak do meritum, tj. do zależności „odkorkowania centrum” od wyłączania ruchu samochodowego oraz rozwijanie komunikacji zbiorowej, pozwolę sobie zacytować fragmenty niektórych moich artykułów na temat komunikacji zbiorowej.
W artykule pt. „System komunikacji zbiorowej [SKZ]” (SW 31, str.16) pisałem:
(SKZ) można obrazowo porównać do procesu przeróbki ściętego drzewa w piękną politurowaną deskę, podczas którego na każdym etapie mamy coraz większą precyzję obróbki. I tak – ktoś zamieszkały na Leśnicy, a zamierzający dojechać na Kiełczów – chciałby koleją dojechać na Psie Pole i tam przesiąść się na tramwaj lub autobus. Jazda koleją odpowiadałaby cięciu pnia na deski w tartaku, zaś jazda tramwajem lub autobusem – politurowanie gotowej deski…
Poszczególne środki transportu (np. kolej, metro, tramwaj), funkcjonujące w swoich „światach”, w uproszczeniu można nazwać rusztami. Ruszty te, jako „sieci” o różnych „oczkach”, w niektórych miejscach pokrywałyby się węzłami, w których to winny być stworzone możliwości szybkich i nieuciążliwych przesiadek (najlepiej drzwi w drzwi). Rozkłady winny zapewniać zminimalizowanie czasu przesiadek dla większości przypadków.
(…) przy takim podejściu, również i układ linii tramwajowych winien ulec gruntownej zmianie. Analizy sprzed wielu lat wskazują, że ruszt „tramwajowy” winien składać się z 3 linii wschód-zachód i 4 linii północ-południe. Taki ruszt, posiadający 12 własnych węzłów przesiadkowych może już być w sposób elastyczny podwiązany do swobodnie kształtowanej sieci autobusowej.
(…) godzi się również wspomnieć o dość poważnie rozważanej we Wrocławiu koncepcji zastosowania taboru tramwajowego funkcjonującego również po torach kolejowych.
(…) Wydaje się, że na obecnym etapie najważniejszym jest nie pozbawianie się możliwości zrealizowania przedstawionego modelu w przyszłości… Jak mawiał Hipokrates: przede wszystkim nie szkodzić (tutaj: zaszkodzić)… Zatem pierwszym krokiem winno być przejęcie przez miasto Wrocław niezbędnych do realizacji terenów kolejowych. Oby nie było już za późno…
W artykule pt. „Kolej w mieście… i nie tylko” (SW 40, str. 6) napisałem:
(…) w warstwowym modelu komunikacji zbiorowej (MKZ) Wrocławia (…), jego pierwszą warstwą będzie, funkcjonująca na wydzielonych torowiskach wrocławskiego węzła kolejowego (ryc. 1), Szybka Kolej Miejska – SKM (oznaczona kolorem czarnym) [z węzłami przesiadkowymi – niebieskie kółka]. (…)
Ilustracja 1: Zintegrowany system komunikacji zbiorowej (ZSKZ).
Zaś w artykule pt. „Węzły przesiadkowe kolej – tramwaj” (SW 41, str. 6) pisałem:
(…) w wielu przypadkach problem przesiadki z tramwaju na kolej i odwrotnie jest banalnie prosty. Po prostu realizując wiadukt (najczęściej kolejowy nad ulicą) trzeba pamiętać o konieczności zlokalizowania na nim przystanku SKM i zapewnieniu bezpiecznego zejścia bezpośrednio na perony tramwajowe. Oczywiście banalność nie musi znaczyć zawsze prostoty rozwiązania… (…)
Nie wszędzie mieć będziemy sytuację „opcji zerowej” gdyż w wielu przypadkach te węzłowe miejsca obudowane są istniejącymi obiektami, bądź konfiguracja przewidywanego rozwiązania odbiegać będzie od klasycznego skrzyżowania osi tras komunikacji zbiorowej pod kątem prostym (lub zbliżonym). Wówczas to, przed podjęciem wiążących ustaleń, konieczna jest bardziej dogłębna analiza funkcjonalno-przestrzenna, nierzadko wielowariantowa.
(…) analizy skutków [realizacji zamierzeń] powinny obejmować o wiele większy obszar niż by się początkowo wydawało… Na szczęście myślenie na papierze jest zdecydowanie tańsze, niż sprawdzanie rozwiązań w tzw. Realu, O czym, zdaje się, zapominają czasami miejscy decydenci i planiści !
I wreszcie w artykule pt. „Kolej i tramwaj – bliski spotkań ciąg dalszy…” (SW 43, na str. 6) napisałem:
(…) wschodnie uzupełnienie „okólnej” linii SKM (m. in. przez obszar Wielkiej Wyspy) byłoby poprowadzone w pasie terenu dotychczas zarezerwowanym pod inwestycję ulicznego układu komunikacyjnego zwanej „Obwodnicą Śródmiejską”. Od ul. Paderewskiego, po nowych mostach nad kanałem żeglownym, projektowane torowisko SKM krzyżowałoby się z ulicami: Kwidzyńską i Kowalską, by następnie wpiąć się istniejącą linię kolejową, kończącą się na stacji Wrocław Sołtysowice.
Stałe przystanki przesiadkowe (oznaczone żółtymi kółkami na il. nr 1) zlokalizowane byłyby na skrzyżowaniu z ul. Kwidzyńską i ul. Krzywoustego, zaś na żądanie – na skrzyżowaniu z ul. Kowalską (żółta linia przerywana na il. nr 1).
Wspomniana stacja kolejowa mogłaby się również stać końcowym przystankiem przedłużonej (od pl. Kromera) nowej linii tramwajowej.
Wzdłuż linii SKM, na odcinku od ul. Kwidzyńskiej do ul. Kowalskiej, mogłoby pojawić się torowisko nowej linii tramwajowej, która poprowadzona przez Psie Pole (w sąsiedztwie stacji kolejowej) kończyłaby się na Osiedlu Sobieskiego (Nowy Zakrzów). Część opisanych propozycji przedstawia ilustracja nr 1.
W południowej części miasta, mieszkańcy Wojszyc i Ołtaszyna, zapewne z pewnym zniecierpliwieniem czekają na decyzję o losie linii tramwajowej kończącej się obecnie na pętli pod nazwą „Park Południowy”. (…)
(…) znaczne fragmenty proponowanych przebiegów linii tramwajowych poprowadzono istniejącymi ulicami: zmodernizowaną niedawno ul. Wyścigową bądź wąską ul. Ołtaszyńską. Oczywistym jest stwierdzenie, że rozwiązania takie realizowane będą kosztem ograniczenia, bądź całkowitego wyeliminowania, ciągłego ruchu samochodowego (oczywiście z możliwością dojazdu do poszczególnych posesji po torowisku!).
Tak właśnie w niedalekiej przyszłości będzie w praktyce wyglądać realizacja hasła priorytetu komunikacji zbiorowej… Szczególnie ważnym zatem stanie się zagwarantowanie przestrzeni pod realizację w sąsiedztwie węzłów przesiadkowych parkingów dla samochodów osobowych. (…)
Pytam się: czy ktoś na te publikacje zareagował? Czy odbyła się jakakolwiek dyskusja? Czy ktoś napisał słowo krytyczne? Z jednej strony brak jakiejkolwiek reakcji władz, z drugiej zaś – wątpliwości ze strony mieszkańców. W sytuacji głucho-niemych rozmów dwóch grup interesów, dość trudno oceniać magistrackie dokonania w kontekście przyszłości. Zaś ocena tzw. realu wygląda dość groteskowo. I tak Inteligentny System Transport (ITS) jest jakby mniej inteligentny (jak za taką cenę), Tramwaj PLUS stał się zwykłym, tramwaje jak wypadały z szyn, tak wypadają. Nakładające się linie, „konwoje” tramwajów, karykaturalne przystanki, przeciążenie niektórych skrzyżowań – wszystko to składa się na sytuacje, w której to ci, którym dość trudno byłby się „zrowerować” MUSZĄ korzystać z samochodów osobowych. A z kolei tym funduje się zamianę „szybkich” miejsc postojowych przy krawężnikach na drogie parkingi wielopoziomowe, zmniejszanie przepustowości ulic i niemalże perwersyjne komplikowanie przejazdów. I do tego dokłada się Straż Miejską, która miast służyć swoim „dobroczyńcom” poprzez np. monitorowe poszukiwanie wolnych miejsc parkingowych zajmuje się ich łupieniem PO wjechaniu na zakazaną ulicę, miast ostrzegać PRZED strasznym „przestępstwem”. No i kasuje…
Trudno dywagować na temat „kosmicznych” wizji magistratu w sytuacji, gdy podległe mu służby nie potrafią zapewnić drożności kanalizacji deszczowej PO ZAKOŃCZENIU opadów…
Bez zmiany postaw społecznych miasto nadal będzie przypominać rezerwat MISIÓW z filmu Stanisława Barei. A na to jakoś chwilowo się nie zanosi.
Chyba, że Opatrzność ma względem nas zupełnie inne plany. A i „rzeczywistość” jakby przyspieszyła…
p.s. Artykuł ukazał się po raz pierwszy w „Słowie Wrocławian” z czerwca 2014 (nr 63) na stronie 10 pod tytułem: „Mogłoby być tak pięknie”.
Dodaj komentarz