O Pileckim bez… Pileckiego!

Posted on sobota, 19 grudnia, 2009 o 18:22 w

Pani red. Beata Maciejewska swoim „zaczepnym” artykułem próbuje znów podgrzać atmosefę „wokół Pileckiego”. Dzięki Bogu, los Bulwaru Rotmistrza jest w szlachetnych rękach (dosłownie) i sercach (sądząc po deklaracjach wygłaszanych na pierwszej grudniowej sesji) miejskich rajców i dlatego nie dam się sprowokować. Jednak nie mogę pozostawić bez komentarza końcowego fragmentu: Lubię myśleć o moim mieście, że potrafiło dokonać wielkiej sztuki: znaleźć równowagę pomiędzy poszanowaniem dla obcej historii a budowaniem własnej tożsamości. Że jest tolerancyjne i umie wykorzystać walor przenikania się wielu kultur i narodowości. Że polityczni ekstremiści nie mają tu szans na karierę. I że dla innych miasta na tzw. Ziemiach Odzyskanych i Północnych może być wzorem, jak traktować to szczególne dziedzictwo kulturowe. Ale może to tylko złudzenie, skoro ludzie, którzy powinni być elitą tego, miasta tak cynicznie i niebezpiecznie to dziedzictwo wykorzystują.

Podobnie jak Pani Redaktor lubię myśleć o moim mieście i o poszanowaniu dla obcej historii wspominając fakt, że od 1504 namiestnikiem całego Śląska i Łużyc Dolnych (w imieniu swego brata, króla węgierskiego i czeskiego Władysława Jagiellończyka) był późniejszy król Polski Zygmunt Stary. Z podziwem wspominam księży Jezuitów, fundatorów wspaniałego kompleksu Akademii Leopoldyńskiej. Jednak nie jestem w stanie – podobnie jak baron Heinrich Gottfried von Spätgen – myśleć ciepło o królu Prus Fryderyku II Wielkim i jego następcach z powodu, o którym Pani Redaktor zapewne wie… Sądzę, że poszukiwanie „królewskich” konotacji Wrocławia ma coś z masochistycznego faktu ulokowania Prezydenta RP w Pałacu… Namiestnikowskim (dawniej Koniecpolskich, Radziwiłłów, Lubomirskich – do wyboru)… Interesującym było zbadanie długości czasu przebywania owych władców we Wrocławiu. Zapewne przebywali oni krócej niż Berg czy May lub Konwiarz, i zapewne mniej uczynili dla Wrocławia… Ja naprawdę nie mam nic przeciwko nazywaniu ulic w moim mieście nazwiskami tych wybitnych architektów, jednak oczekiwałbym równocześnie ulic upamiętniających polskich architektów i urbanistów, którzy doprowadzili to miasto do stanu, tak bardzo dzisiaj podziwianego przez przybyszów. Nie kto inny tylko ta Rada, odrzuciła zgłoszoną przeze mnie za pośrednictwem Stowarzyszenia Architektów Polskich propozycję nazwania skweru nieopodal kościoła św. Marii Magdaleny imieniem śp. arch. Andrzeja Gretschela, znakomitego urbanisty, który uratował dla potomnych blok zachodni Rynku oraz wiele kamienic z XIX w.. Mówiąc kolokwialnie Rada „uwaliła” sprawę u zarania… Kolega Andrzej wielokrotnie ten skwer przemierzał na codziennej drodze między siedzibą SARP (któremu prezesował blisko 10 lat) w Rynku a pracownią projektową Wojewódzkiego Biura Planowania Przestrzennego, mieszczącego się w gmachu obecnego Urzędu Miejskiego na pl. Nowy Targ. To też jest historia Wrocławia!

Szanujmy przeszłość, ale przede wszystkim szanujmy siebie! I naszą w nim historię. Dla mnie nigdy nie będzie nią Teatr Capitol i Hala Stulecia. To poniżej mojej godności.

I zapewniam, nie chodzi tu o żaden ekstremizm, chodzi po prostu o normalność. A taką niewątpliwie jest szanowanie poglądów innych, nie moralizowanie i prześmiewanie oraz nie przeszkadzanie im w realizowaniu swoich – czasami niezgodnych z oficjalną linią „Ratusza” – wizji Wrocławia, jego historii oraz projekcji przyszłości. Chyba takie postępowanie nazywa się tolerancją, a której dość trudno doszukać się w przywoływanym tekście…

Skomentuj

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Top