Taktyka i strategia fraktali
W sieci pojawiła się gazeta, której autorzy postanowili wskazać, kto ich zdaniem na listach Prawa i Sprawiedliwości godzien jest poparcia przez blogerów i internautów. Z lektury wynika, że to rozwinięta twórczo koncepcja zgłoszona przez Piotra Zarębskiego:
(…) myślę, że jedynki z list to wybór premiera J.Kaczyńskiego, który chce mieć takich posłów i należy to uszanować – ponadto jedynki wejdą do sejmu przez tych, co głosują na PiS jako partie i zdaje się z tzw. proporcji wyborczej… Inaczej zaczyna się sprawa kandydatów poniżej jedynki na liście. Oczywiście kolejność 2-3-4…10…20 (ostatni) coś tam „mówi”, ale już główną rolę odgrywa sam kandydat. I tutaj najwięcej zaczyna liczyć [chyba chodziło o zależeć]się od wyborców. To oni znają bardziej lub mniej tych, którzy są rzetelni. Znają również tych cwaniaków i nierobów, którzy wcisnęli się na listy przez swoje układy partyjno- korporacyjne.(…)
Wyraz twórczo napisałem w cudzysłowie, gdyż proponowany scenariusz działa na niekorzyść interesów politycznych środowisk – twórców tej koncepcji.
Każde z fraktali stawia sobie pewne cele, które można realizować jedynie dzięki uczestnictwu we władzy (to zdanie pani dr. Barbary Fedyszak-Radziejowskiej). Analizując wrocławską listę PiS można stwierdzić, że jedynym fraktalem dopuszczonym do konfidencji jest Wrocławski Komitet Poparcia Jarosława Kaczyńskiego, gdyż na 28 kandydatów, 9 z nich ma rekomendację wspomnianego Komitetu. Z punktu widzenia taktyki WKPJK popełnił niewybaczalny błąd, gdyż wyraził zgodę na coś ,co od lat podobno jest największym błędem „prawicy”, a mianowicie wyraził zgodę na rozbicie głosów. Gdyby na liście pojawił się TYLKO JEDEN kandydat Komitetu, to być może mógłby liczyć co najmniej na blisko 1000 swoich członków z rodzinami, co można ocenić na ok. 2,5 tys. głosów „na dzień dobry”.
Podobne zdziwienie wywołują kandydatury w naszym okręgu zaproponowane przez redaktorów gazety „Świadomy Wybór”. Znajdujemy tam nie jedno, a pięć nazwisk (Ujazdowski, Hreniak, Świat, Włodarczyk, Jędrysek)!
Twórcy tych „konceptów” wyborczych zdają się nie zauważać (czyżby na pewno?), że największymi konkurentami w wyścigu na Wiejską (i nie tylko), nie są przeciwnicy polityczni, jeno sąsiedzi z własnej listy. I widać, że rozbijanie głosów ma charakter zaraźliwy… lub – być może – zamierzony!
Tyle o taktyce. A teraz trochę o strategii. I to strategii w naszej wrocławskiej piaskownicy… Jeśli prawdą jest stwierdzenie, że we Wrocławiu mamy kryzys na odcinku odnalezienia wyrazistego jednoosobowego lidera, to być może prawdą – teoretyczną oczywiście – jest znalezienie lidera ZBIOROWEGO. Zdaję sobie sprawę, że w tym momencie większość politologów zacznie sobie przypominać najpopularniejszy epitet kierowany pod adresem członków naszej części sceny politycznej, stosowany przez naszych adwersarzy, jednak odważyłem się…
Co ważne, taki ZBIOROWY lider jest mało podatny na podszepty różnych indywidualnych suflerów. I również – co być może ważne dla euroentuzjastów – odwołuje się do jednej z fundamentalnych zasad Unii Europejskiej – zasady koncyliacji! Otóż, ów zbiorowy lider mógłby coś WYRAŻAĆ pod warunkiem powszechnej zgody, zaś warunkiem tejże, byłoby nie szkodzenie projektom innego uczestnika Porozumienia na rzecz Zbiorowego lidera. Być może taka koncepcja zapobiegłaby w przyszłości rozpraszaniu głosów i docelowo zaowocowała kilku znaczącymi coś społecznie liderów. Na razie autonomicznym strukturom społecznym los daje jedynie okazję obcować z kandydatami na kandydatów na potencjalnych wskazanych przez gremia kierownicze jedynej – zdaniem marszałka Niesiołowskiego – emanacji demokracji w Polsce, tj. partii politycznych.
Dodaj komentarz