W poszukiwaniu właściwych wyborów
Wróciły wspomnienia… W poniedziałek 12 września (w kolejną rocznicę zwycięstwa Jana III Sobieskiego pod Wiedniem, tylko kogo to obchodzi?), na wrocławskim Placu Solnym, Jan Pospieszalski pokazał film Ewy Stankiewicz, w którym prawdziwi bohaterowie sprzed 31 lat opowiadali swoje smutne historie. Opowieści zdradzonych przez przywódców, poniżanych „za frajerstwo” i lekceważonych przez „ludzi sukcesu” zawdzięczających swoją pozycję Układowi społeczno-politycznemu zwanemu eufemistycznie porozumieniem Okrągłego Stołu. Najważniejszym przesłaniem były słowa – motto filmu – autorstwa Andrzeja Myca: Wolność jest w głowach. Będzie jej tyle ile sobie wyobrazimy… Jako uczestnik wydarzeń sprzed 31 lat mogę to jedynie potwierdzić…
Pytanie: co dzisiaj w głowach mają nasi rodacy w przeddzień zbliżających się wyborów? Słucham i czytam, podsłuchuję i rozmawiam. Coś w rzeczywistości się nie zgadza z opowieściami celebrytów, na jaw wychodzą coraz to nowe smaczki… Niektórym zaostrzają apetyt na władzę, drugim jedynie apetyt na zemstę. Weźmy na tapetę chociażby NSZZ „Solidarność”. Należałem do Pierwszej, nie wypisałem się z niej, nie wypisano mnie. Jedynie ktoś, gdzieś, kiedyś mi ją podmienił. Śp. Anna Walentynowicz o tej współczesnej, mówiła nie inaczej jak neonówa. Razem z Andrzejem Gwiazdą i jego żoną Joanną wydawała pismo „Poza Układem”, gdzie można było przeczytać kto, gdzie i kiedy okradł nas z Pierwszej Solidarności. Dzisiaj, po prawie dwudziestu latach, wielu wydaje się, że to tak odległa historia, że prawie prehistoria. Jan Pospieszalski miał wczoraj odwagę stwierdzić, że mimo upływu lat, ta historia nadal trwa, ponieważ ludzie, którzy zafundowali Polsce stan wojenny nie zostali za to rozliczeni, a funkcjonariusze poprzedniego systemu mają się lepiej niż rzekomi zwycięzcy. Napisałem, że miał odwagę, gdyż jak się powiedziało A to i trzeba powiedzieć B. A to B, niestety nie brzmi przyjemnie. Pamiętam gdzie stało ZOMO, ale także pamiętam gdzie, kto i kiedy siedział... Dlatego też narasta społeczny sprzeciw przeciwko tej trwającej od ponad dwudziestu lat grze.
Macherom od budowania sceny politycznej wydaje się, że jak wprowadzili sztuczne bariery awansu politycznego, to uratują głowy. Przypominają się sceny z lipca 1980 roku. Tam również scena była „uporządkowana”, służby karne i sprawne, jedność polityczno-moralna zapewniona, no i wreszcie Wielki Brat czuwał nieustannie. Nie minęło wiele czasu, jak 10 milionów obywatel powiedziało basta!
Dzisiejsze nastroje niewiele odbiegają od tych, z lipca 1980 roku. Macherzy od nastrojów dwoją się i troją, aby sprostać wyzwaniu chwili. Jednak sytuacja „pruje się” w zbyt wielu miejscach.
Główni rozgrywający już dawno uruchomili procesy R(atuj) W(łasną) D(…pę), budując różne tratwy ratunkowe. Konkurenci, zazdroszcząc im nadziei, sabotują te przedsięwzięcia. Pojawiają się nowe inicjatywy obywatelskie, nowi „chwilowi bohaterowie” pokrzywdzeni przez System. Wiara w demokrację czyni cuda po każdej ze stron.
Oto pojawia się inicjatywa: STOP jedynkom! apelująca do wyborców, aby nie głosowali na wskazanych przez aparaty partyjne liderów list. Inni apelują aby głosować na tych, co na 13 miejscu, licząc, że Parszywe Trzynastki zaowocują parszywym – z punktu widzenia aparatów partyjnych – Sejmem. Z drugiej strony pospolite ruszenie w celu społecznej kontroli nad przebiegiem wyborów ujawnia skalę dotychczasowych nadużyć…
Narzucający narrację okołowyborczą zdają się liczyć na to, że wyborcy w tym szumie medialnym zapomną, kto, gdzie i kiedy był wówczas, gdy działy się rzeczy ważne. Kto z kim się fotografował, jak i kiedy głosował, gdzie przy Stole siedział… Co przytomniejsi to i nawet odważają się atakować Nergala…
Pytanie jest jedno: Czy Naród „kupi” znalezionego na prędce neoBolka? I chwilowo brak na nie odpowiedzi… Casus Pereiry z Solidarnych2010 zdaje się potwierdzać tezę Marszałka Józefa P., który mawiał, że w czasach trudnych wzrasta rola agentury!
Czas zdaje się na zrobienie lokalnym i krajowym bohaterom szybkiego bilansu za i przeciw.
We Wrocławiu broni się Kornel… A z tych z czystą kartą – profesor Mariusz od gazu łupkowego i prof. Dyżewski. I to byłoby chwilowo na tyle. Reszta pod kreską. Niektórzy nawet pod dwiema.
Na wszelki wypadek prawnicy NowegoEkranu już maja gotowy wniosek o unieważnienie wyborów… Ale kto o tym wie? A przede wszystkim: kogo to obchodzi? Wszak co debata, to debata! I rzecz najważniejsza: te inteligentne pytania „idiotek z tefaenu”, jak poetycka określił je wczoraj Jan Pospieszalski…
p.s. Na marginesie polecam odsłuchanie tego…
Dodaj komentarz