13 lat to szmat czasu, ale lepiej później niż wcale, chciałoby się rzec
po decyzji Urzędu Wojewódzkiego unieważniającej pozwolenie na budowę kamienicy na wrocławskiej starówce przy ul. Biskupiej. To, że realizacja przedmiotowej kamienicy wołała o pomstę do nieba miałem możliwość przekonać się nie tylko jako postronny obserwator – mieszkaniec miasta- ale również jako członek Komisji Architektury i Urbanistyki. I dlatego to wówczas zaproponowałem, aby powołać we Wrocławiu stanowiska Urbanisty Miasta, który – stojąc na straży zdrowego rozsądku i w oparciu o swoją wiedzę architektoniczną i urbanistyczną – z pozycji niezależnego eksperta polemizowałby z niektórymi decyzjami magistratu. Dzisiaj, po latach różnych „eksperymentów” na żywym organizmie miasta widać, że magistrat całkowicie zawłaszczył dziedzinę estetyzacji zarówno w wymiarze mikro jak i makro. To w Biurze Rozwoju Wrocławia wykluwają się różne koncepty, które potem metodami PR-owskim są wtłaczane w umysły wrocławian jako jedyne, niepowtarzalne i genialne. Dziwnym jest, aby w ponad półmilionowym mieście tryskała jedyna „krynica mądrości” urbanistycznej… Również zastanawiająca jest sytuacja, gdy żadna ze sztandarowych inwestycji magistratu zwanego dla zmylenia „miastem” nie spotkała się z wyrazista tzn. nagłośnioną przez media kontestacją przez raczej dość liczne środowisko urbanistów i planistów.
Wracając do wspomnianego na wstępie casusu nie mogłem się nadziwić, jak to możliwe, aby w środku miasta, niemalże nieopodal ratusza, wąska jezdnia mogła zostać oddzielona od jeszcze węższego chodnika „piękną” (bo na granatowo pomalowaną) metalową barierą z rur żelaznych, która to bariera (a nad nią kobylasty budynek) przecięła historyczną oś widokową (także spacerową) od Sukiennic do wieży kościoła pw. św. Maurycego (jedna z teorii mówi, że widok ten potrzebny był sukiennikom/tkaczom walońskim do kontrolowania „stanu ogniowego” ich osady). Najbardziej w tym wszystkim osobliwe jest to, że „na oko” sytuacja wyglądała na trefną, zaś w papierach magistrackich wszystko było OK.
Dzisiaj po latach, niektórzy mogą mieć problemy z wymiarem sprawiedliwości, zaś dla magistratu pojawia się perspektywa uciążliwego boju. Opieszałość niektórych pracowników magistratu zapewne będzie nas, wrocławian, kosztować co nieco. Ale być może, będzie to również pewna wskazówka dla bezkonkurencyjnej – po ostatnich wyborach samorządowych – ekipy zarządzającej naszym Wrocławiem. I znów „na oko” widać, że problemów raczej będzie przybywać, jeśli tylko „rządzić” będzie PR.
Dodaj komentarz