Co z PRAWDĄ, proszę Państwa!? Co z PRAWDĄ?
Właśnie przeczytałem w książce Edwarda Lewandowskiego pt. „Charakter narodowy Polaków”, że Eugeniusz Brzezicki – w oparciu o wieloletnie badania i obserwacje prowadzone głównie w Polsce i Francji oraz częściowo w Niemczech i Austrii – uzupełnił typologię temperamentu Ernsta Kretschmera o jeszcze jeden typ, który nazwał skirtotymicznym (grecki skirtao = skaczę, tańcze + thymos = duch, temperament).
Skirtotymik wykazuje trzy podstawowe cechy:
- ma tzw. słomiany ogień uczuć, który wybucha gwałtownie, lecz jest zmienny, wielokierunkowy i krótkotrwały,
- żyje z gestem i fantazją, czemu towarzyszą próżność i lekkomyślność, indywidualizm prowadzący do samowoli, brawura i odwaga (zwłaszcza przy widzach)
- altruistyczna zwartość, wytrwałość i cierpliwość w trudnych sytuacjach, a egotyczna beztroska, miękkość, rozklejalność i lekkomyślność w okresach powodzenia.
Skirtotymicy mają dużo dobrych chęci i zamiarów, „często bujają w obłokach”, myślą kategoriami arealnymi i przedstawiają fantastyczne pomysły, ale są niewytrwali i prze to nieproduktywni. (…)Bardzo lubią udzielać rad i wygłaszać patetyczne mowy. (…) Nie szanują zbytnio cudzej własności i łatwo rozgrzeszają z kradzieży. (…) Dom i ognisko domowe będą mniej ważną instytucją, gdyż ulica, kawiarnia, cukiernia, restauracja lub klub będą jego drugim domem – sceną, gdzie będzie mógł lepiej i weselej zabawić się i pokazać, zabłysnąć i wzbudzić zazdrość u innych. […] Można to jeszcze uzupełnić takimi cechami jak skłonność do pewnej teatralizacji, patetyzmu. W tych kategoriach mieści się także nacjonalizm i brak poczucia miary rzeczywistości w momentach, kiedy tylko poczyna się nam trochę lepiej powodzić.
Być może w tym kontekście łatwiej będzie nam zrozumieć:
- sytuację, w której to w pod adresem Andrzeja Górnika – samozwańczego (brawo, brawo, brawo) prezesa wrocławskiego Klubu „Gazety Polskiej” powtarzającego informację uzyskaną od red. Tomasza Sakiewicza o fakcie zwolnienia tego ostatniego pod naciskiem posła Adama Lipińskiego – kierowane są jednoznaczne gesty wskazującego, że wypowiadający ten pogląd ma co najmniej pomieszane w głowie…
- przemilczenia prawdy o fakcie zwolnienia Bronisława Wildsteina z funkcji szefa Telewizji Polskiej przez braci Kaczyńskich…
- samozadowolenie z „wycięcia” LPR i Samoobrony…
- wypowiedzi o bliskim już „drugim Budapeszcie”, w sytuacji gdy “pierwszy” już mieliśmy w latach 2005-2007,
- pokrętne tłumaczenia o celowości likwidacji Mojego Rządu, bez zakończenia likwidacji WSI i zapewnienia bezpieczeństwa geologicznego Polski, pilotowanego przez obecnie niegodnego – zdaniem niektórych – posła Jędryska…
- powołanie Andrzeja Kryżego syna ojca – też Kryżego – do „Naszego” rządu,
- powołanie Janusza Kaczmarka,
- poszukiwanie przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem w miejscu gdzie nie wylądował, a nie w miejscu skąd wystartował…
W tę samą „poetykę” służby publicznej wpisują się działania zmierzające do powołania kolejnego bytu politycznego: starzy sprawdzeni towarzysze, stare sprawdzone slogany… Ani krztyny refleksji nad metodą!
Ale jeśli spojrzy się na to w kontekście braku potępienia ministra Becka za katastrofę militarną i przede wszystkim cywilizacyjną z roku 1939 – to opisane sytuacje trochę mniej dziwią…
W tym kontekście nie trudno zatem dziwić się opinii zacytowanej przez Andrzeja Gwiazdę, opinii wygłoszonej przez mieszkańca Zachodu, że trudno mieć szacunek narodu, który pozwolił zniszczyć swoją gospodarkę, aby przypodobać się… no, właśnie komu? Złą wiadomością dla naszej przyszłości jest rzeczywistość, w której ludzie odpowiedzialni za te działania również podobno byli „nasi”. I co gorsza, nadal cieszą się szacunkiem społecznym. No, ale podobno nie było alternatywy!
Na zakończenie zwrócę jedynie uwagę na fakt, o którym również wspomniał Pan Andrzej, a mianowicie o fakcie bojkotowania przez kard. Wyszyńskiego, cały okres PRL-u, osoby Tadeusza Mazowieckiego. Według mówcy osobnik ten, zwany przez wielu pierwszym katolickim premierem, wysiadywał na Miodowej pod gabinetem Prymasa z nadzieją… No, i nie doczekał się!
Problem z tymi PRAWDAMI jest taki, że przyjęcie ich do wiadomości zmuszałoby wielu do podjęcie olbrzymiego trudu nauki… i co najbardziej niemiłe, wyciągnięcia wniosków na przyszłość!
A po co!? Wszak łatwiej jest coś wykrzyczeć i… z nieskrywaną satysfakcją spocząć na laurach.
Dodaj komentarz