Populizm Wratislavienses a`la PO (i nie tylko…)
Media odtrąbiły wielki sukces – obwodnice wielkich miast będą bezpłatne dla samochodów osobowych. A dla ciężarowych – i owszem.
Proponuję chwilkę refleksji i zadumy nad tym "zdroworozsądkowych" rozwiązaniem. Otóż wszelkie obwodnice wielkich miast mają za zadanie ułatwianie poruszania się po terenie kraju z prędkością założoną tzn. np. 100 km/godzinę. Są budowane dla "tranzytowców" i wszelcy "lokalni" traktowani są na nich jako nieszczęście. Aby ograniczyć ich akcesję, węzły buduje się z rzadka i w terenach nie generujących nadmiernych zainteresowań "tubylców" i dlatego te trasy komunikacyjne nie bez kozery nazywają się krajowymi. "Tubylcom" przeznaczono drogi wojewódzkie, a po piwo jeździ się najczęściej drogami lokalnymi.
Podobną drogom krajowym funkcję – tylko na poziomie "strategicznym" – pełnią autostrady. Budowane są one na zupełnie innych zasadach (np. szerokość pasa ruchu dla 1 pojazdu jest o 25 cm szersza niż standardowego na drogach krajowych) i mają zupełnie inne przeznaczenie. Ich rolą jest "eksterytorialne" przeniesienie głównych potoków docelowych przy odległości między "startem" i "metą" wynoszącej ca 300-500 km. (najlepszą ilustracją będzie tutaj niemiecki pomysł z lat 30. XX w. budowy eksterytorialnej autostrady przez polski "korytarz" – z Berlina do Królewca, a podobna kwestia rozpatrywana jest również obecnie w odniesieniu do przejazdu przez teren Unii Europejskiej z Białorusi do Obwodu Królewieckiego). I w tym przypadku – podobnie jak na drogach krajowych – "tubylcy" traktowani są jak dopust okoliczności i miejsca.
Dlatego też z niejakim podziwem graniczącym ze skrajnym osłupieniem, słuchałem wypowiedzi na temat rzekomych dobrodziejstw dla naszego Wrocławia wynikających z faktu budowania dwóch obejść: autostradowego od północy i wojewódzkiego – od wschodu. I o ile obejście wschodnie może być wykorzystane dla potrzeb aglomeracji wrocławskiej, to trudno oczekiwać podobnych skutków Autostradowej Obwodnicy Wrocławia (AOW).
Kompletnym zaś nieporozumieniem wynikającym z niezrozumienia istoty inwestycji pod nazwą autostrada, jest ostatni projekt nie pobierania opłat za korzystanie z AOW przez… samochody osobowe.
Od lat jesteśmy "przymuszani" do finansowania różnych szaleństw drogowych na terenie Wrocławia pod hasłem walki z "tranzytem", pod którym to pojęciem wszyscy słabo zorientowani rozumieją jedynie przesławne TiRy. I oto teraz dowiadujemy się: Miłościwie Nami Zarządzający uzgodnili, że te TiRy będą na AOW potraktowane w sposób ekstra: będą musiały za przejazd nią płacić, podczas gdy "lokalni" będą obkładali trasę "na full" i to za friko. Tylko pogratulować logiki i konsekwencji. Dzięki takiemu działaniu ci nieszczęśnicy, którzy jednak zdecydują się opłacić przejazd AOW, będą uczestniczyć gratis w gonitwie "lokalnych" za lokalnymi biznesami (kto jechał kiedyś koło Hanoweru, ten wie o czym piszę, kto nie jechał – to niech się czuje szczęśliwym lub nie doświadczonym niepozytywnie)! I gdy już przejedzie te blisko 30 km, to tylko jego słodką tajemnicą pozostaną oceny sformułowane pod adresem autorów takiego rozwiązania.
A kto jeszcze czuje się nieprzekonany do takiej oceny, to odsyłam do przykładów z Rzymu i Paryża. W pierwszym przypadku obwodnica był tak dobra, że wybudowano skrót, który ominął ten węzeł gordyjski, zaś w drugim przypadku bulwar peryferyjny również został zdublowany (i to podwójnie).
Na zakończenie, ku pamięci potomnych pozwolę sobie – idąc śladami Katona Starszego, który każde swoje przemówienie zwykł kończyć słowami: Ceterum censeo Karthaginem delendam esse (łac. Poza tym uważam, iż Kartagina powinna zostać zburzona) sparafrazować zdaniem: największym błędem po 1990 roku było wyrażenie zgody przez władze Wrocławia na budowę AOW przez środek aglomeracji.
Dodaj komentarz