Trzydzieści (i trochę więcej) lat później…
31 sierpnia to data, która rokrocznie skłania do poszukiwania odpowiedzi na pytania: skąd wyszliśmy, dokąd doszliśmy, gdzie zmierzamy?
To, co ja najlepiej zapamiętałem z Festiwalu Solidarności, to zawierzenie przez ludzi demokracji bezpośredniej. Jak miło było patrzeć na niewyedukowanych politycznie kolegów, którzy w ciągu krótkiego czasu nauczyli się, zarówno historii własnego narodu, jak i skomplikowanych mechanizmów politycznych. To, co było najważniejsze to fakt, że to właśnie oni, ci zwykli Obywatele, byli twórcami SWOJEGO otoczenia. Nie żaden tam sekretarz lub jakiś przewodniczący, tylko oni, SAMI. I jakoś do dzisiaj tego nie mogą zapomnieć. Trudno im pogodzić się z myślą, że zostali tak sromotnie oszukani przez różnych liderów i przywódców, z których większość – po powstaniu IPN – okazała się być marionetkami.
To umiłowanie demokracji znalazło m. in. wyraz w wycięciu uzgodnionej z komunistami listy krajowej. Kulminacyjnym momentem było zaś powstanie rządu Jana Olszewskiego. A od jego upadku było już tylko gorzej.
Demokracja socjalistyczna znana z PRL przepoczwarzyła się w demokrację klik i koterii – słowem powstała republika kolesi. Tak zwane porządkowanie sceny politycznej m. in. poprzez wprowadzenie 5-% progu, łapówki z kasy państwowej zwane dla niepoznaki finansowaniem partii politycznych z budżetu, doprowadziły do sytuacji, w której zwykli ludzie zaczęli odwracać się od uczestnictwa w życiu publicznym, i co najbardziej smutne – od współodpowiedzialności za dobro wspólne, jakim jest PAŃSTWO.
Ja to zwykle bywało w naszej historii, dopiero narodowa tragedia pod Smoleńskiem tchnęła odrobinę życia w to narodowe truchło. Jednak, co pokazały kolejne miesiące, samozwańcze ELITY nie wyraziły zainteresowania odrodzeniem życia publicznego. Jedni naigrawali się, drudzy całą swoją energię poświęcali na kanalizowanie, a później zawłaszczanie Fali 2010. Zdezorientowany Naród, orientujący się na samozwańcze, bądź fałszywe elity, jeszcze raz uwierzył…
Jednak tylko niewielu, łącznie z tzw. fachowcami zauważało, że oto na scenę wchodzi kolejne nowe pokolenie (podobno w Polsce fale wzbierają co 20-23 lata), niepomne zasług i styropianu. Ukształtowane w „smudze cienia” JPII podświadomie zanotowało, że demokracja bez wartości równa się totalitaryzmowi. No i zaczęło odczytywać znaki… Gdzie się nie obróciło, to potwierdzenia. W spółdzielniach mieszkaniowych – kumoterstwo i zamordyzm, w urzędach – nepotyzm i brak kompetencji, w partiach politycznych – metody rodem z PRL. Jacek Bąbka udowadnia nieznajomość prawa w Sądzie Najwyższym, potwierdza to ostatnio PKW…
Brak demokratycznych metod koopatacji nowych działaczy partyjnych przenosi się na brak demokratycznych wyborów powszechnych, w których ok. 15% wyborców, z mocy chorego prawa, pozbawiana jest swoich przedstawicieli. No i wreszcie mamy mamy niedemokratyczny Sejm, w którym wolny obywatel z immunitetem, tj. poseł, pozbawiany jest prawa do głoszenia własnego poglądu. Na końcu mamy rząd, a w nim różne spółdzielnie i zakony.
Oszukany Naród to widzi. I póki co jest bezsilny… Sfrustrowani młodzi dostają lewacką ofertę od Janusza Palikota. Prawicowa młodzież po raz nie wiadomo który bałamucona jest przez Janusza Korwina Mikke. Pożyteczni naiwni z PJN i PR nieumiejętnie uwodzą w imieniu Salonu… Gołym okiem widać, że to się musi zawalić! System ratując się przed kompletną utratą kontroli nad rzeczywistością, próbuje testować efektywność Jednomandatowych Okręgów Wyborczych pod kątem przydatności do manewru pt. Co i jak zmienić, aby nam nic nie ubyło…
Co poniektórzy bardziej przytomni, tacy jak generałowie z SB i WSI robiący chwilowo za cywili, jako najbardziej kompetentni w kwestiach państwowych, próbują zaistnieć na niwie publicznej. Ale i oni nie są już kupowani przez elektorat. Dzisiaj prawdziwymi testami na wiarygodność będą wyniki wyborów senatorskich w okręgach, w których startują dwaj bohaterowie z przeszłości, tj. Kornel Morawiecki we Wrocławiu (okręg nr 8 ) i Romulad Szeremietiw w rejonie Stalowej Woli, Leżajska, Niska, Tarnobrzegu (okręg nr 54 ). Ich porażka będzie widomym dowodem na to, że wchodzimy w fazę gorącej rewolucji, w wyniku której to cała elita polityczna zostanie zmieciona. Zgodnie z zasadami, grabarzami tego systemu będą przyszli posłowie. To oni będą zmuszeni zaakceptować ustawowo nowe reguły, zaproponowane tym razem przez „ulicę” pod przywództwem różnych samorodnych Wałęsów lub Frasyniuków. A zrobią to w obawie o własne głowy… gdyż wściekłe masy zdolne są do działań, takich jak w Londynie czy Grecji. Oczywiście możliwy jest również scenariusz hiszpański lub węgierski, ale o tym można było dywagować pół roku temu! Co ciekawe, w sierpniu na konferencję pt. „Czy w Polsce jest możliwy wariant węgierski” stawił się cały wrocławski establishment prawicowo-narodowy, jednak – co można było zauważyć – bez ważnych plenipotencji… Kolejna próba w przeddzień rejestracji list, z porażającymi elektorat nazwiskami, została zablokowana przez Układ.
Odpowiedź na pytanie o przyszłość tkwi w znalezieniu metody odbudowania tej utraconej – w wyniku zbytniego zawierzenia fałszywym elitom – demokracji bezpośredniej. Dowodem skuteczności tej metody postępowania jest sukces Victora Orbána na Węgrzech. Tam zorganizowani obywatele dali wsparcie odważnym politykom. U nas ani zorganizowanych, ani tym bardziej odważnych… Jak dowodzi historia Solidarności, odważnym człowiek staje się siłą wsparcia świadomego swoich celów zaplecza personalnego. W latach 1980-1981 „komuna” bała się bardziej jakiegoś tam nieznanego Rozpłochowskiego, za którym stała jakaś tam Huta Katowice… niż towarzyszy radzieckich!
Dzisiaj co poniektórzy, wsparcia poszukują w kuriach i zakrystiach, nie zauważając, że tam nastąpiły zmiany… Miejsce Popiełuszków i Wiśniewskich zajęli ci od blachy miedzianej i remontów za pieniądze gminne. A niedoszły kontynuator linii (może bardziej dosadnie, liny) księdza Jerzego, ksiądz Stanisław Małkowski, miast ożywiać dusze wątpiących, odprowadza petentów… na wieczny spoczynek. Inni zaś całą nadzieję pokładają w cudach, niepomni, że Pan Bóg nie życzy sobie być malowanym na kolanach, tylko i aż, jedynie dobrze!
Na zakończenie warto jeszcze pamiętać o państwie równoległym: domenie służb, agentur wpływów i wywiadów. Ale jak się uważa na Salonie, o tym to mogą dywagować jedynie oszołomy oraz co poniektórzy fachowcy z tych firm i prof. Andrzej Zybertowicz. Widać oni mają na to licencję niczym James Bond – licencję na mówienie PRAWDY. A kto z konsumentów produktów tivi i piar, pamięta hasło z 1968 roku: PRASA KŁAMIE !
Dodaj komentarz