Ulica Szewska – pro domo sua
Z pewnym zdziwieniem przeczytałem w artykule Bartłomieja Knapika pt.
Nowe pomysły na stare miejsca poniższy cytat odnoszący się do ul. Szewskiej:
Cytat:
Jeszcze 10 lat temu tętniła życiem, a wymarła była pobliska Oławska. Dziś na Szewskiej nie ma aut, ale zniknęli z niej także ludzie. Miasto wydało prawie 50 mln zł na remont Szewskiej i Grodzkiej. Piesi jednak nadal ją omijają.
To prawda, że 10 lat temu tętniła życiem. Co prawda świetnie "żyły" na niej rozpędzone samochody (bo ludzie z niej uciekali jak najdalej!). I prawdą jest, że nie ma aut. Za to stoją tam regularnie posterunki Straży Miejskiej wlepiające mandaty dla kierowców przejeżdżających aut…
Jako mieszkaniec tej ulicy spieszę donieść, że piesi jednak nadal jej nie omijają – szczególnie w godzinach wieczorno-nocnych, jako że jest ona rzęsiście oświetlona, w przeciwieństwie do równoległej ul Kuźniczej, gdzie można w mordę dostać i to nie wiadomo od kogo.
Zaś w kwestii jej ożywienia to sprawa jest o tyle skomplikowana, że wiele mb elewacji parterowych zajętych jest przez: Kameleon, witryny Howella i Banko PKO, kościół Marii Magdaleny i Bank ING, jakieś szemrane inwestycje bankowe, parter dawnego klubu INDEX (obecnie własność Verity), bezsensowne podcienia, wspaniałe lokale z trzema schodkami, partery rozlicznych budynków uczelnianych, kościół pw. Św. Macieja, mur Ossolineum, wspaniały parter vis-a-vis (tym razem po nastu schodach), no i dziura w ziemi. Jak widać gdyby banki zlikwidować, a uczelnie zmusić do oddania miastu parterów, to byłoby całkiem całkiem. Tylko czy to się może udać przy tak operatywnych w dziedzinie konsultacji społecznych magistrackich urzędnikach i ich wspaniałej kreatywności?
Bo to, że naukowcom na papierze uda się, to nie mam wątpliwości…
Dodaj komentarz