Wojna „postu” z „karnawałem”
„Plac budowy-Wrocław mój widzę ogromny”, tak mógłbym sparafrazować słynną myśl Stanisława Wyspiańskiego „Teatr mój widzę ogromny”. Dźwigi budowlane wpisały się niemal na stałe w panoramę miasta. Jednak jeśli się nieco bliżej przyjrzeć temu „pejzażowi”, to już tak bardzo „serce nie rośnie”. Dla przeciętnego zjadacza chleba wszystko jest OK: ktoś zarobił na sprzedaży gruntu, zarobili projektanci, zarabiają budowlańcy. Nas końcu zarobią i wynajmujący. To tyle w temacie tzw. obiektów komercyjnych. A jak to wygląda w tzw. deweloperce? Ano już nieco mniej różowo.
Wielu czytelników zapewne zdziwi się temu minorowemu nastrojowi. Otóż dość trudno przychodzi urbaniście bezkrytycznie akceptować sytuacje, w której urbanistykę zastąpiono planowaniem przestrzennym.
Jak podaje nieoceniona wikipedia.pl Urbanistyka zajmuje się analizą struktur miejskich i na tej podstawie opracowuje koncepcje planistyczne. Zadania urbanistyki obejmują minimalizację konfliktów interesów użytkowników poszczególnych obiektów budowlanych i ochronę środowiska, zarówno przyrodniczego, jak i kulturowego. Na przełomie XX i XXI w. popularność zdobyła urbanistyka bezpieczeństwa (crime prevention through environmental design, urbane Sicherheit), zaś Planowanie przestrzenne jest głównym instrumentem polityki przestrzennej. (…) Im wyższy poziom złożoności struktur społecznych i gospodarczych, tym większa skala trudności w godzeniu interesów różnych podmiotów i harmonizowaniu interesów w życiu społecznym i w gospodarce na poziomie mikro, mezo i makro.
Dla mnie bliższą jest definicja, którą odnalazłem na PortaluWiedzy1, która brzmi Urbanistyka (z języka łacińskiego urbs – “miasto”), sztuka planowania i budowy miast, osiedli oraz różnego rodzaju zespołów budowli, a także zagospodarowywania terenów zgodnie z ich przewidywanym przeznaczeniem (funkcje przemysłowe, mieszkalne, rekreacyjne, reprezentacyjne itd.). Urbanistyka istniała już w starożytności. W pełni dojrzałe rozwiązania urbanistyczne stanowiły nowobabilońskie i perskie monumentalne założenia z VII i VI w. p.n.e. W miastach Grecji (zwłaszcza okresu hellenistycznego) i Rzymu upowszechnił się układ szachownicowy – wzorcowy przykład takiej zabudowy stanowi wzniesiony wg projektu Hippodamosa z Miletu Pireus, z prostokątną siatką ulic i osiową kompozycją głównej drogi (połowa V w. p.n.e.). Miasta średniowieczne cechowała nieregularność wynikająca z żywiołowego rozrastania się ich powierzchni. W okresie renesansu w Europie powstały koncepcje miasta idealnego, kształtowanego na planie geometrycznym – wielobocznym lub kolistym (m.in. V. Scamozzi). W Polsce próbą realizacji założenia idealnego była budowa Zamościa (1579-1619) wg projektów B. Moranda pracującego na zlecenie J. Zamoyskiego. (…) Rozkwit urbanistyki przypadł na epokę baroku – powstał wówczas m.in. zespół pałacowo-parkowy w Wersalu z osiowymi perspektywami i promienistym układem dróg, stanowiący wzór wielu innych rozwiązań europejskich. W XVIII w. rozplanowano Petersburg i Waszyngton, w następnym stuleciu szczególnym rozmachem odznaczała się zainicjowana przez cesarza Napoleona III, a zrealizowana przez E.G. Haussmanna, przebudowa Paryża (1853-1870) z charakterystycznym gwiaździstym układem ulic.
Ważnym wskazaniem w przytoczonych definicjach jest sztuka kreowania czegoś nowego przy minimalizowaniu potencjalnych pól konfliktu.
I tu dochodzimy do sedna problemu. Otóż dość trudno przychodzi mi pogodzić się sytuacją, gdy nowe obiekty mieszkalne lokowane są na terenach poprzemysłowych, które w dawnych planach lokalizowane były w strefach hałasu i zanieczyszczeń. Myślę tutaj o uciążliwego sąsiedztwa linii kolejowych bądź terenów magazynowych, o lokalizowaniu w obszarach nalotów na lotnisko.
Trudno również pogodzić się z praktyką zagospodarowywania przestrzeni metodą „na pieczątkę”, która polega na „dostemplowywaniu” na mapie miasta kolejnych blokowisk-sypialni. Ze świeca szukać rozwiązań kompleksowych, w których urbaniści obok tzw, PUM`ów (powierzchni użytkowych mieszkań) zlokalizowaliby przychodnię zdrowia, żłobek czy też szkołę. O to ma zadbać tzw miasto!
Jeśli porównać warunki życia na tzw. blokowiskach poPRLowskich z warunkami oferowanymi przez deweloperów, to zaiste nie mamy się czym chwalić. Gdyby nie nieudolne w większości zarządy spółdzielń mieszkaniowych, to mieszkanie na Gądowie, Popowicach, Kozanowie, Polance czy też Różance jawiłoby się niczym raj, a to z powodu bliskości do przedszkola, szkoły, przychodni, czy nawet sklepu osiedlowego.
Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale te najczęściej kończą za drutami ogrodzeń oznakowanymi „teren prywatny monitorowany – wstęp wzbroniony”. Jednak i tam próżno szukać tzw. obiektów użyteczności publicznej.
Jak zatem można zauważyć również i w dziedzinie, o której traktuje ten artykuł, obowiązuje zasada: prywatyzujemy zyski, upubliczniamy straty, gdzie zyskiem jest sprzedaż PUM`ów, stratą zaś – każda inna inwestycja społecznie użyteczna.
Dziwić może jedynie fakt, że proceder z którym mamy do czynienia, jest zaprzeczeniem myśli dominującej w zsocjalizowanej Europie Zachodniej. Wszak to tam działali i tworzyli Peter Behrens ,Victor Bourgeouis, Le Corbusier i Pierre Jeanneret, Richard Döcker, Josef Frank, Walter Gropius, Ludwig Hilberseimer, Ludwig Mies van der Rohe, Jacobus Johannes Pieter Oud, Hans Poelzig, Adolf Rading, Hans Scharoun, Adolf Gustav Schneck, Mart Stam, Bruno Taut, którzy w 1927, na wzgórzu w północnej części Stuttgartu, na osiedlu Weißenhof, zaprezentowali swoje pomysły na nowoczesne zamieszkiwanie. Nie możemy również zapominać, że we Wrocławiu w 1929 została zorganizowana przez śląski związek Deutsche Werkbund w dzielnicy Dąbie, w pobliżu parku Szczytnickiego (obecne ulice Tramwajowa, Edwarda Dembowskiego, Mikołaja Kopernika i Zielonego Dębu), wystawa mieszkaniowa WUWA (WuWa, niem. Wohnungs- und Werkraumausstellung = Wystawa mieszkania i miejsca pracy), gdzie nie zapomniano o zorganizowanych terenach rekreacyjnych i nawet zbudowano modelowe przedszkole.
Dzisiejsze kłopotu WuWy II dowodzą jedynie, jak odległe od tych przemyśleń są współczesne pomysły architektów i z jakim regresem w tej dziedzinie w praktyce mamy do czynienia.
p.s. p.s. Artykuł ukazał się po raz pierwszy w „Słowie Wrocławian” z września 2014 (nr 66) na stronie 12 pod tytułem: „Wojna „postu” z „karnawałem””.
Dodaj komentarz