Wołanie o elity czyli…
Podczas panelu dyskusyjnego zorganizowanego w siedzibie Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana” przez redakcję „Gazety Obywatelskiej – Prawda jest ciekawa”, dało się słyszeć po raz nie wiadomo który wołanie o elity. Wołający o nie zdają się nie zauważać, że elity są wyłaniane spośród.. Ano właśnie: spośród kogo?
Wątpliwości nie mają czytelnicy większości gazet wydawanych przez Passauer Neue Presse i oglądacze różnych TiVi – im elity są proponowane, a oni je akceptują bez zastrzeżeń. To bohaterowie z pierwszych stron kolorowych gazet lub tzw. „gadające głowy”, zapraszane przez równych im poziomem i erudycją dziennikarzy, w dawnych czasach zwanych „żołnierzami pierwszej linii frontu walki ideologicznej”.
Problem mają natomiast ci nieprzekonani – od moherów po kiboli. Oprócz niewątpliwej obecności w tych środowiskach „oddelegowanych” do mącenia w głowach, sami zainteresowani nie za bardzo potrafią wyrwać się z gett, do których zostali zapędzeni. I tak „zamęczają” się w swoim „sosie”, niczym pies goniący za swoim własnym ogonem. Obca jest im wizja, że może warto byłoby spośród byłych „komuchów” wybrać kilku z byłego „świecznika”, choć chwilę pogadać i być może czegoś ciekawego dowiedzieć się o przeszłości – tutaj przed oczami staje mi postać wybitnego ekonomisty wrocławskiego prof. Józefa Kalety. Ilekroć coś takiego proponuję, to zawsze słyszę: Z komuchami nie warto gadać! Problem w tym, że „resortowe dzieci” lub potomkowie nomenklatury to nie tylko domena tzw. Onych!
Jak tu znaleźć elity wśród ludzi, którzy albo boją się otwartej konfrontacji z tzw. ideowym przeciwnikiem, bądź też „nie mają przyjemności zadawania się”? Jak ich poszukiwać wśród ludzi, dla których jakakolwiek próba dyskusji na tzw. ważne tematy, w sytuacji istnienia tzw. oficjalnej wykładni, zagrożona jest ostracyzmem środowiskowym lub co najmniej zmasowanym ogniem tzw. słusznej krytyki i wołaniem o „niekalanie własnego gniazda”.
Przechodząc do tzw. rzeczywistości. Oto przed nami wybory samorządowe. I co? Ano nic, czyli jak zwykle. „Słoneczko” świecące od 12 lat zdaje się będzie świecić przez kolejne cztery… A cóż na to opozycja? Ano jak zwykle, czyli nic. Wygląda to wszystko na jakaś „ustawkę”. Grzegorz Braun nazwał to kiedyś Układem, układem wrocławskim. Ja zaś jedynie pamiętam, że „Słoneczko” był jedynym w skali kraju POPiS-owym kandydatem, który wygrał… Dzisiaj podobno 70 % potencjalnych elektorów jest bardzo zadowolonych z faktu, że miasto jest bankrutem posiadającym w „skarbcu” złote lokaty w postaci stadionu, jakiegoś forum i równych im „misiów” na miarę Bangladeszu – Bankrutem już oficjalnie rolującym swój dług, co jednak niewielu obchodzi…
A tu ludzie z gett biadolą: znów rozbijanie głosów, nie ma jednego wyrazistego kontrkandydata. Ano nie ma! I chyba bardzo dobrze, gdyż mnogość pretendentów może spowodować, że każdy potencjalny elektor znajdzie kandydata na miarę swoich wyobrażeń i potrzeb. Elementarz polityczny mówi, że ciekawie wówczas może być w drugiej turze.
Tak na marginesie: zastanawiająca jest sytuacja, w której to „Twierdza Wrocław”, która nie skapitulowała przed komuną i jej „organami”, uległa zbieraninie pod nazwą Komitet Obywatelski – wszak to właśnie to środowisko ponosi główną odpowiedzialność za „zabagnienie” niegdysiejszej „twierdzy”. Pomocne tutaj mogą być życiorysy, które jednak „gettowiczów” niewiele interesują. A jeśli już czegoś się w nich doszukają, to w imię „wyższej sprawy” bardzo chętnie przemilczą…
Wieść gminna niesie, że oto „przypadkowo” na Mszy św., w jednym z kościołów wrocławskich, pojawił się Miłościwie Nam Panujący. O fakcie tym nie omieszkał wspomnieć celebrans, nie zapominając podziękować publicznie za wspaniałomyślny gest Dostojnego Gościa w postaci drobnych 100 000 zł „podarowanych” na rzecz parafii, za co wdzięczni parafianie oklaskami na stojąco nie zapomnieli podziękować… Zapewne podziękują również przy urnach nie zaprzątając zbytnio rozumu konstatacją, że te pieniądze pochodzą z gminnej kasy, a nie z konta Dostojnego Gościa. A poza tym dziwić może, że cały ten „cyrk” nie spotkał się z ostrym protestem „moherowych” fundamentalistów. Po prostu niedobrze się robi… No i skąd wziąć te elity ?
Ważnym – co padło z ust dr. Grabowca – było stwierdzenie, że we współczesnej Polsce zabity został dialog i umiejętność jego prowadzenia. Od siebie dodam, że dialog musi być sporem, sporem twórczym, gdyż w przeciwnym razie spotkanie przeradza się w więc poparcia tzw. jedynie słusznej linii. Brak dialogu – zdaniem Doktora – powoduje, że gdy już do niego dojdzie, to każdy z uczestników chce wypowiedzieć swoje racje od A do Z – oczywiście nie słuchając zupełnie tego, co druga strona ma do powiedzenia. I tak to emocje biorą górę nad rozsądkiem.
Na zakończenie dodam, że następne spotkanie z redakcją „Gazety Obywatelskiej – Prawda jest ciekawa” za dwa miesiące. W opisywanym 8 września 2014 roku udział wzięli: dochodzący do zdrowia po ciężkiej operacji Redaktor Naczelny – Kornel Morawiecki, członek redakcji – wicemarszałek Janusz Dobrosz oraz dr Piotr Grabowiec z Zakładu Europejskiej Historii, Cywilizacji i Myśli Społeczno-Ekonomicznej Uniwersytetu Wrocławskiego.
p.s. Artykuł ukazał się po raz pierwszy w „Słowie Wrocławian” z września 2014 (nr 66) na stronie 12 pod tytułem: „Wołanie o elity czyli…”.
Dodaj komentarz