Wrocławskie Studium – odsłona VII… małej mi w odpowiedzi

Posted on wtorek, 22 grudnia, 2009 o 11:27 w

W pięknym mieście każdy chciałby mieszkać, tylko żeby się do tego przyczynić, to już nie ma komu.. Autostrady są potrzebne – każdy to przyzna, obwodnica? – „czemu jeszcze jej nie ma”, „skandal by tyle stać w korkach, niech miasto zrobi z tym porządek!”.
ALE ALE! – „Co? droga na mojej działce?! – gwałcicie konstytucyjne prawo własności!"; „Dlaczego ta droga biegnie przez moją działkę? Zróbcie ją u sąsiada, on ma tylko trawę, a ja mam truskawki”; „czemu ta droga taka szeroka -starczy 4 m, do tej pory jakoś dojeżdżaliśmy”; „Wielka Wyspa nowym drogom mówi nie! Droga to spaliny, które trują nasze dzieci”.
Piękne są w Paryżu aleje platanowe, chcielibyśmy miasta z drzewami, ale żeby drzewo zasadzić to musi być na nie miejsce, a w 4 metrach jezdni, chodników i pasa na drzewa zmieścić nie sposób. Chcielibyśmy po pracy migiem być w domku, ale jak proponuje się budowę drogi to wszyscy podnoszą krzyk (no chyba, że biegnie u nielubianego sąsiada, tudzież 5 kilometrów od naszych okien).
Miasto wytycza nową drogę, a tu nagle w poprzek staje jeden z drugim z widłami i krzyczy, że po jego trupie tu przejdzie droga, bo on tu ma pomidory.. Ale to tylko pomidory, za cenę wykupu można przez lata kupować lepsze w sklepie. „Nie! To moje pomidory, ja tylko te lubię i żadna droga mi ich nie rozjedzie! Co, cel publiczny? Cel nie powinien uświęcać środków! Własność prywatna to świętość, nic mnie nie obchodzi, że inni chcą jeździć przez moje pomidory – nie oddam i już! Pójdę do sądu!”. W sądzie zdarzają się podobnie rozumujący ludzie ,więc droga kończy się na pomidorkach – ale jakich słodkich i dorodnych! Czyż (pseudo)ekolodzy się nie ucieszą?

Chcecie parku, skweru, placu zabaw dla dzieci? „Jasne!, ale nie na mojej działce – zabierzcie sąsiadowi!”. „Co, chcecie wziąć 4 metry z mojej działki na skwer?! Zabór mienia!”.
Piękne są brytyjskie i niemieckie osiedla – takie równe, skończone, uporządkowane z podobnymi domkami… jak w bajce… ach, rozmarzyć się można.. „Co?, dlaczego nie mogę postawić domu gdzie chcę? Dlaczego muszę postawić na jednej linii z sąsiadem, dlaczego na mojej działce ma być trafostacja a nie u sąsiada, dlaczego nie mogę zbudować czterech kondygnacji? Złożę skargę! To zamach na wolności obywatelskie! To moja działka i mam prawo budować co chcę i jak chcę, a wy mi niczego nie możecie zabronić ani narzucić!".

Ale bałagan w tej Polsce, rozproszona zabudowa, w środku pola jeden dom, za kilometr następny… Lecąc samolotem, wiemy kiedy przekraczamy granicę polsko-niemiecką.. Tam wiadomo gdzie miasteczko zaczyna się i kończy. Zabudowa jest zwarta, uporządkowana.. Podoba się nam?
„Dlaczego nie mogę się budować?!” – Bo to działka rolna – „To co?, to moja ojcowizna i tu chcę mieć dom i wybuduję, udowodnię wam! (dom stanął w szczerym polu). Kilka lat później… „To skandal, by w mieście mieszkać w tak urągających warunkach! Żelaziana woda ze studni, drogi brak – w gumiakach grzęznę w błocie wracając z pracy, kanalizacji nie ma… to nie średniowiecze! Żądam, by miasto dociągnęło mi infrastrukturę!” A kto za to zapłaci? „Jak to kto?! – miasto! Skoro dopuściło do budowy domu to niech teraz płaci”…

Ludzie! To jakaś farsa! Podoba wam się cywilizacja w mieście? Miasto to WY! W mieście niecywilizowanych mieszkańców cywilizacja nie zagości! W miastach angielskich i niemieckich mieszkańcy rozumieją, że pewnym regułom trzeba się podporządkować, jeśli ma być porządek w przestrzeni, to trzeba się do niego przyłożyć. Wrocław to głównie grunty prywatne. Nie zabudujecie ich jeśli nie będzie m. in. drogi, więc trzeba gdzieś ją wytyczyć. Jeśli każdy będzie chciał drogę u sąsiada to nigdzie ona nie powstanie bo sąsiad też chce u sąsiada. Trzeba też mieć trochę pokory! Jeśli miasto, sporządzając plan, przeznacza 5 ha waszej działki rolnej na cele budowlane, co wielokrotnie podnosi jej wartość i wytycza przez tę działkę drogę publiczną, którą kiedyś samo sfinansuje i zrealizuje z publicznych środków po to, byście mogli do działki dojechać, to szczytem wszystkiego jest awanturowanie się i wygrażanie, że „zabiera się” wam 300m2 pod tę drogę. Chciwość i skąpstwo niektórych wrocławian są porażające, zwłaszcza, że wielu z nich po wojnie DOSTAŁO (sic!) swoje działki.
Wiecznie pytacie „co miasto może zrobić dla mnie?”. Jak zaczniecie pytać „co JA mogę zrobić dla miasta?” – to pogadamy o cywilizowanych osiedlach, o parkach, o placach zabaw, o bulwarach, o funkcjonalnym układzie dróg i o przyjemnym życiu w wysokiej jakości przestrzeniach publicznych.
Niechby każdy zaczął reformę od „własnego podwórka” i niechby w końcu zrozumiał, że mamy obowiązki wobec miasta, w którym mieszkamy, a nie tylko prawa. Obowiązki mamy nie tylko wobec własnego poletka – działki, mieszkania, samochodu. Przestrzeń publiczna to nie przestrzeń niczyja. To przestrzeń NASZA – MOJA i TWOJA. Jak jej nie będziemy szanować i jak w nią nie będziemy inwestować sił i środków, to będzie dalej sierotą, o której potrzeby od czasu do czasu zadba „państwo” jeśli będzie miało siły i środki..
Dlatego WSTYDŹCIE SIĘ WROCŁAWIANIE – ci, którzy narzekają, krytykują i mają wyłącznie roszczeniowa postawę, bo nie zasługujecie, ani na miano obywateli tego miasta, ani na prawo do głosu w podejmowaniu decyzji o życiu Wrocławia.

(Przepraszam za skojarzenie, ale było tak silne, że trudno odmówić sobie jego przytoczenia…) Takie organizmy biologia nazywa pasożytami. Pasożyty żerują na swoich żywicielach, wydzielając trujące toksyny, wywołując choroby, wyniszczając organizmy żywicieli przez ingerencję bądź wręcz hamowanie pożytecznych procesów życiowych. Przy dużej ilości pasożytów, żywicielowi może grozić zgon.
Drastyczne zobrazowanie pewnych zjawisk może wywoła czyjąś refleksję. Może warto stanąć przed lustrem i zadać sobie to odrażające pytanie „czy ja w tym mieście nie jestem czasem takim pasożytem?”.

Co TY możesz zrobić dla miasta?… mała mi 17.12.09, 13:27:55

Pozwoliłem sobie przytoczyć ten przydługi cytat ze względu na wykaz „grzechów powszednich” przeciętnych wrocławian. Wiemy, jednak że „jeśli jest tu ktoś bez grzechu, to niech rzuci kamień…”

Zatem godzi się w imię prawdy dokonać podobnego zestawu „grzechów powszednich” drugiej strony.
1. Nie dotrzymywanie danego słowa.
2. Brak dialogu społecznego ze wspólnotami lokalnymi.
3. Apodyktyczność sądów i ocen.
4. Przekonanie o własnej nieomylności.
5. Brak dialogu ze środowiskami fachowców i społeczników.
6. Brak profesjonalizmu.
7. Zbyt rzadkie zaskarżanie do sądów istniejącego prawa.

Konflikt z państwem Krzywdami dowiódł, że nawet instytucja arbitrażu zawodzi, gdy istnieje prawna możliwość wyceny nieruchomości różniącej się o 2 mln (między 4 do 6 mln). Szkoda, że miasto próbowało szukać „kija” w postaci spec ustawy, a nie zakwestionowało zasad wycen. Wszak spór był między rzeczoznawcami, a ofiarami były strony… W wyniku – miasto zyskało miano grabieżcy podstępnie chcącego zaniżyć cudzą własność, a państwo K. – miano pijawek (wystarczy poczytać nieodpowiedzialne wpisy pod artykułami).

Z własnej praktyki zawodowej pamiętam, jak za „przebrzydłej komuny” próbowałem uświadamiać petentom, którzy interesowali się pracami planistycznymi, zarówno ich prawa jak i obowiązki. Ale co przychodzi mi sądzić o obecnych „produktach planistycznych”, gdy jako petent pytający o model, otrzymuję szczerą odpowiedź, że go nie ma! I jak się czuję, jako tzw. kompetentny, gdy w publicznych dyskusjach tzw. szary człowiek zagania autorów w kozi róg…

Reasumując, młoda/młody planisto przestrzenny mi, nie samym planem żyje… przyszłość miasta. Fundamentami muszą stać się dwie zasady:

– prawość w działaniu obu stron,
– klarowność intencji.

Kto nie był petentem służb architektoniczno-budowlanych ten jest jeszcze… człowiekiem szczęśliwym!
Jednocześnie w Nowym Roku życzę koleżankom i kolegom w tychże służbach odwagi i wytrwałości w działaniach na rzecz jakości przestrzeni Wrocławia (życie między „młotem” a „kowadłem” jest zajęciem nad wyraz stresującym…)

Skomentuj

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Top